Noworoczny Bonus część 1

Spałam błogo, kiedy zadzwonił telefon.
Święta spędzone w domu wypompowały mnie kompletnie i teraz zamierzałam odreagować to słusznym snem, oraz ogólnym lenistwem. Ten, kto ośmielał się mnie budzić, kiedy miałam takie rozkoszne plany na resztę dnia, zasługiwał na chłostę. Odebrałam tylko dlatego, żeby go o tym poinformować.

– Już nie żyjesz, kimkolwiek jesteś – wymamrotałam w słuchawkę, odebrawszy nie patrząc nawet na wyświetlacz. – Nie przewiduje żadnych okoliczności łagodzących.

– Obudziłam cię? – zaszczebiotała rozkosznie Amelia po drugiej stronie nieistniejącego drutu. – Czy masz świadomość tego, która jest godzina?

– Nie i dobrze mi z tym – burknęłam w odpowiedzi i przekręciłam się na plecy.

– Piętnaście po dwunastej – poinformowała mnie i tak z naciskiem. – Przyzwoici ludzie już dawno wygrzebali się z łóżek.

– Gardzę przyzwoitymi ludźmi. – Ziewnęłam. – Czego chcesz pogardzana przeze mnie podobno przyzwoita jednostko ludzka? Mów szybko, zanim ci naubliżam i każę cię wychłostać.

– Właśnie zastanawialiśmy się z Malkolmem nad sylwestrem… – zaczęła tonem świadczącym, że czegoś będzie ode mnie oczekiwać w związku z tym zastanawianiem się.

– Odmawiam – oświadczyłam stanowczo, nim zdążyła rozwinąć wypowiedź.

– Nawet nie wiesz, o co chodzi. – Naburmuszyła się natychmiast.

– Wiem. Chcecie mnie w coś wrobić. Ani mi się śni. Nie zamierzam z wami siedzieć w Nowy Rok.

I występować w charakterze piątego koła u wozu – dodałam w myślach. I patrzeć na wasze szczęście, kiedy sama byłam tak okropnie nieszczęśliwa. Chyba powinnam iść do jakiegoś terapeuty.

– Masz już plany na sylwestra? – Dosłyszałam w jej glosie tą charakterystyczną zachłanną ciekawość.

I wiedziałam też, jaka myśl zaświtała jej w głowie. Myliła się niestety i byłaby tym faktem równie zawiedziona co ja, gdyby wiedziała, jak spędziłam te święta.

– Nie mam żadnych planów. Zamierzam się lenić. W samotności.

Amelia po drugiej stronie jęknęła, ale ja już wiedziałam swoje. Wiedziałam, że jak tylko wrócę do Gdańska, zrobię coś głupiego i gdyby nie przeklęte święta broniłabym się przed tym rękami i nogami. W Warszawie było mi dobrze. Łatwiej mi było o tym nie myśleć. Byłam zajęta… innymi rzeczami. Musiałam tu wytrzymać do Nowego Roku, spędzić trochę czasu z matką i zaraz potem spieprzać stąd jak najszybciej. Ot, cała filozofia. Na pewno nie zamierzałam planować sylwestra, zwłaszcza z większą grupą ludzi. Byłam nastawiona totalnie kontra świat.

– Ama, posłuchaj – przerwałam jej tyradę na temat tego jak bardzo aspołeczną jestem jednostką. – Zrób mi tę przyjemność i spędź tego sylwestra z moim bratem z daleka ode mnie. Naprawdę bardzo się cieszę, że o mnie pomyśleliście, ale poradzę sobie.

Po tych słowach, nie czekając na odpowiedź, bezczelnie się rozłączyłam. Wiem, jestem okropna i wyżywam się na bogu ducha winnych ludziach. To nie ich wina, że jestem małą idiotką ze złamanym sercem. Niemniej jednak tyle mojego, co sobie pobędę trochę wredna i nieznośna. Może obejdzie się bez terapeuty.

* * *

– Co powiedziała? – Malkolm popatrzył na Amelię pytająco.

– Rzuciła mi słuchawką, masz pojęcie?! – Amelia z oburzeniem przyglądała się swojej komórce. – Co w nią wstąpiło?

– Nie co, tylko kto… – burknął pod nosem, bardziej do siebie niż do niej i ruszył się z miejsca. – I tak nic by z tego nie było, matka by w życiu nie pozwoliła nam na zrobienie sylwestra w pensjonacie. Dita by nic nie wskórała, nawet gdybyś ją przekonała. Powinniśmy raczej zacząć negocjować z Witkiem, może dałoby się nakręcić imprezę w szkole…

Amelia milczała chwilę, intensywnie się nad czymś zastanawiając. Wreszcie spojrzała na niego ze znajomym błyskiem w brązowych oczach.

– Po prostu musimy się pozbyć twojej matki – oświadczyła wreszcie złowieszczo. – I masz rację. Pora poważnie porozmawiać z Witkiem.

– Ama, cokolwiek zamierzasz zrobić, odpuść. – Westchnął ciężko. – Zawsze mam jeszcze te bilety do kina na Sylwestrową Noc Filmową…

– Kochanie! – wykrzyknęła nagle uradowana nie wiedzieć czym. – Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć. Jesteś taki mądry!

– Czyżby? – Zdziwił się mocno zdezorientowany. Miał złe przeczucia, jak zawsze, gdy Amelia popadała w nadmierny entuzjazm z powodu małych rzeczy.

To zwykle zwiastowało katastrofę w jej wykonaniu.

* * *

Witek siedział nad fakturami. Od kiedy księgowa poszła na urlop macierzyński, sam zajmował się papierkową robotą. Obiecał sobie, że znajdzie kogoś na jej miejsce, ale jakoś ciągle nie było kiedy. Teraz próbował się uporać ze stertą zaległych papierów przed sylwestrem. Nie chciał wchodzić w Nowy Rok z zaległościami tego typu.
Amelia weszła do jego gabinetu bez pukania, a za nią wślizgnął się Malkolm z jakąś dziwnie niepewną miną. Witek wiedział, że to oznacza kłopoty.

– Naprawdę nic by się nie stało, gdybyś zapukała – zwrócił jej delikatnie uwagę i uśmiechnął się serdecznie, robiąc dobrą minę do złej gry.

– Krótka piłka Witold – oświadczyła dziwnie wzniosłym tonem. Sięgnęła do kieszeni, wyciągnęła z niej dwa podłużne kartony, rzuciła je na biurko i nachyliła się nad nim, ze złowrogą miną zaglądając Witkowi w oczy. – Albo jesteś z nami albo przeciw nam. Nie bierzemy jeńców, nie okazujemy litości, urządzimy ci tu prawdziwą jatkę, więc nawet nie myśl o odmowie.

– Amelia, na litość boską, co ty bredzisz? – Witek boleśnie zmarszczył brwi i posłał Malkolmowi błagalne spojrzenie. Chłopak tylko pokręcił głową z rezygnacją, zdaje się, że i on był tu ofiarą.

– Sprawa jest prosta. – Amelia usiadła bezceremonialnie na blacie, a tym samym na papierach, które były po nim rozrzucone i pokazała mu na dwa kartony, które okazały się być biletami do kina. – W nocy, z trzydziestego pierwszego na pierwszego dokonasz dywersji, żebyśmy mogli wziąć szturmem posiadłość wroga.

– A tak mniej militarnie? – Witek z jednej strony był zaniepokojony, ale z drugiej ciekawy tego, co znowu strzeliło do głowy tej dziewczynie.

– Ona chce, żebyś zabrał moją matkę do kina w sylwestra. – Malkolm się zlitował, a wyraz jego twarzy świadczył o tym, że nie jest przekonany do planów Amelii.

– Ja? – Witek jakby nieco zdębiał. – Malwinę?

– Tak, ty. Malwinę. – Amelia założyła ręce na piersiach. – Nie rób takiej zdziwionej miny, wszyscy wiedzą, że lecisz na nią od lat. Najwyższa pora coś tym zrobić Witold, nie możesz zostać starym kawalerem.

– Już pomijając absurdalność całej tej sytuacji, umknął ci jeden ważny szczegół. – Witek dalej patrzył na Amelię z pewnym niedowierzaniem, zupełnie jakby rozważał, czy to nie jest jakiś głupi żart. – Ja jestem w Warszawie, a Malwina w Gdańsku.

– Drobiazg. – Amelia machnęła ręką. – Pojedziesz po nią, albo zaraz zmolestujemy Corbina, żeby postawił teleport. Musisz kupić kwiaty, ale bez żadnych czekoladek. Malkolm mówił, że ma podniesiony cukier. Tu masz do niej numer telefonu… albo nie. Nie uprzedzajmy jej, weźmiemy ją z zaskoczenia.

– Ty mówisz poważnie – stwierdził Witek, z pewnym przerażeniem spoglądając to na Amelię, to na karteczkę z numerem telefonu, którą rzuciła na biurko obok biletów. – Przecież to niedorzeczne, ta kobieta nie jest mną zainteresowana, a ty chcesz żebym ciągnął ją przez pół Polski tylko po to, żeby poszła ze mną do kina?

– Oczywiście, że nie – oburzyła się Amelia. – Musisz ją zabrać na kolację, w jakieś ładne i drogie miejsce. Potem może być i śniadanie, już twoja w tym głowa, żeby zaciągnąć ją do siebie po kinie. Kupisz wino, szampana, pigułkę gwałtu…

– Ama, do diabła, to moja matka! – jęknął Malkolm słabo.

– Sądząc po waszej desperacji, macie jakieś poważne plany. – Witek starał się zachować zimną krew. – Dlaczego tak wam zależy, żebym ją zajął przez tę noc?

– Ama się uparła na sylwestra w „Najadzie” – wyjaśnił Malkolm. – W swej lekkomyślności wspomniałem jej o takiej możliwości, a ona się napaliła na pomysł. Tyle że matka się w życiu na to nie zgodzi. Dlatego musimy się jej pozbyć z pensjonatu.

– Nie zgodzi się także pójść ze mną do kina – zauważył Witek bardzo przytomnie. – Mam ją siłą wciągnąć w teleport? A potem związać, zakneblować i posadzić w kinie?

– Jeśli będziesz musiał. – Amelia nie zamierzała odpuścić. – Takie porwanie jest nawet na swój sposób szalenie romantyczne…

Witek i Malkolm wymienili się sceptycznymi spojrzeniami.

betowała: wiedźma z bagna

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Marella
Marella
13 lat temu

Lubię Amelię jest szalona, biedny styrany Malcolmik:D